Wpływ dezinformacji na wizerunek Polski na Ukrainie 22 września 2021 Polsko-Ukraińska Platforma Opinii Zjawisko wpływu dezinformacji na wizerunek Polski na Ukrainie należy rozpatrywać w kontekście zmian, które nastąpiły w tym kraju w wyniku Rewolucji Godności i w okresie, który po niej nastąpił. Wojna z Rosją, jednoznaczne ukierunkowanie polityki zagranicznej Ukrainy na zachód, wybór integracji euroatlantyckiej jako strategicznego, cywilizacyjnego kierunku rozwoju tego państwa od początku natrafiło na opór Federacji Rosyjskiej. Rosja bardzo szybko rozwinęła działania o charakterze dezinformacyjnym, manipulacji i propagandy przeciwko zmianie kursu politycznego Ukrainy. I tym samym wytwarzała negatywny obraz struktur zachodnich na Ukrainie. Polska jako część tzw. kolektywnego zachodu tym negatywnym obrazem została oczywiście objęta – czyli w pewnym sensie elementy negatywnego (w wyniku dezinformacji i manipulacji) obrazu Unii Europejskiej i NATO po części dotyczyły i dotyczą Polski. Należy zauważyć, że negatywny obraz UE i NATO w obszarze informacyjnym Ukrainy pojawiał się już przed Majdanem i był wspierany przez prorosyjskie środowiska polityczne na Ukrainie. Jego głównymi elementami było przedstawianie UE jako zdemoralizowanej, nieefektywnej struktury zarządzanej przez międzynarodowy kapitał dążący do wyeksploatowania Ukrainy i jej społeczeństwa. NATO przedstawiano jako narzędzie agresywnej, amerykańskiej polityki, której celem jest podporządkowanie, a właściwie podbicie innych państw. Tak formułowane twierdzenia pojawiały się jeszcze w trakcie trwania Rewolucji Godności, a ich nośnikami były prorosyjskie media, chociaż stosowano też na szeroką skalę i inne środki: kampanie ulotkowe, outdoorowe, a jednocześnie był to stały element wypowiedzi polityków Partii Regionów, czy działaczy i środowisk z nią związanych. Polska w tym kontekście była przedstawiana jako kraj, który sprzedał się Amerykanom, zdradził tradycyjne wartości, zdradził słowiańskie korzenie. Należy zauważyć, ze ta narracja pojawiała się też już wcześniej np. w czasie wojny w Gruzji w 2008 roku. I oczywiście pierwotnymi źródłami dezinformacji w tym zakresie są źródła rosyjskie i w zdecydowanym stopniu to one starała się wypaczyć wizerunek Polski, czy szerzej Zachodu. Należy podkreślić, że rosyjska dezinformacja swobodnie przedostawała się do ukraińskiego świata medialnego ze względu na olbrzymią popularność mediów rosyjskich i ich nieskrępowaną, a nawet może czasem uprzywilejowaną obecność w ukraińskiej przestrzeni publicznej. Oprócz rosyjskich mediów w ukraińskiej przestrzeni medialnej przeważały również treści rosyjskie (prezentowane w mediach ukraińskich) i dotyczyło to zarówno materiałów informacyjnych, ale też produkcji filmowej. Najbardziej popularnym medium społecznościowym były rosyjskie Vkontaktie i Odnokłasniki. To oczywiście ułatwiało rosyjskiej dezinformacji na przedostawanie się do ukraińskiego obszaru medialnego, czy wręcz stawanie się jego częścią. Należy zatem podkreślić, że próba formowania negatywnego obrazu Polski najczęściej powstawała w rosyjskiej, a nie ukraińskiej przestrzeni informacyjnej, ta z kolei stawała się dla niej ważnym miejscem odbioru i dystrybucji treści. W tym czasie właśnie szczególnym obszarem dezinformacji były kwestie związane z euroatlantycką integracją. Podważano możliwość nadania Ukrainie ruchu bezwizowego (co ostatecznie stało się przecież faktem), a wciąż powracającym fejkiem (ma to miejsce też obecnie, chociaż zdecydowanie rzadziej) była rzekoma obecność wojsk NATO na wschodzie Ukrainy. W latach 2014 – 2015 regularnie pojawiały się „wrzutki” o obecności polskich wojsk, lub polskich ochotników w strefie prowadzenia tzw. operacji antyterrorystycznej, którzy mieliby walczyć razem, czy w szeregach ukraińskiej armii. Należy jednak podkreślić, że tego typu dezinformacja raczej nie przedostawała się do głównych ukraińskich mediów. Wyjątek stanowią tu jawnie prorosyjskie media, które jednak w ostatnim czasie po prostu zastały zmuszone do zaprzestania swojej działalności (np. kanały telewizyjne News One, czy 112). Kluczowym momentem, który doprowadził do zablokowania bezpośredniego wpływu rosyjskich mediów na ukraińską przestrzeń medialną, a tym samym kształtowania np. wizerunku Polski, było wprowadzanie sankcji wobec rosyjskich mediów w 2015 roku i zablokowanie rosyjskich sieci i portali w 2017 roku. Oczywiście do dzisiaj duża część społeczeństwa korzysta z tych zasobów wykorzystując VPN, czy oglądając telewizję przez satelitę. Część rosyjskich mediów bez problemu pozostaje też dostępna u operatorów kablowych. Jednak niewątpliwie działania podejmowane na szczeblu państwa ukraińskiego stanowią pewnego rodzaju zaporę dla prostej transmisji rosyjskiej narracji do ukraińskiej przestrzeni publicznej. Inną zaporą dla rosyjskiej dezinformacji jest też wprowadzenie norm dotyczących języka ukraińskiego i praktyczne wymuszanie na nadawcach jego powszechnego wykorzystywania. Należy zauważyć, że takie działania budzą też sprzeciw części ukraińskiego społeczeństwa i grup politycznych. Co ciekawe badania opinii publicznej wskazują, że bez względu na siłę działań dezinformacyjnych na Ukrainie, których obiektem był Zachód w tym samym czasie znacząco zwiększył się odsetek osób popierających wstąpienie do NATO (w 2012 roku tylko 14 % badanych chciało przystąpienia do NATO, ostatnie badania wskazują, że dziś taką decyzję poparłoby 54% Ukraińców). Przystąpienie do UE obecnie popiera 54 % Ukraińców, w 2014 roku odsetek ten wynosił 41 procent. Nie ulega wątpliwości, że jednym z pól dezinformacji pozostają polsko-ukraińskie relacje historyczne. Na bazie historii sformułowały się na Ukrainie negatywne stereotypy dotyczące Polski i Polaków. Polskość była i czasem jest wiązana z takimi określeniami jak: „polski pan”, „wyższość”, „wyzysk”. Te elementy pojawiały się w ostatnich latach w mediach związanych z niektórymi ukraińskimi środowiskami nacjonalistycznymi. W tych mediach pojawiały się też materiały straszące Polską jako krajem, który może być zainteresowany potencjalnym udziałem w rozbiorach Ukrainy (razem z Węgrami i Rosją), wykorzystującym rożnego rodzaju polskie akcje historyczne do ilustrowania rzekomych chęci odebrania części terenów ukraińskich. Materiały te pojawiały się w gorącej fazie polsko-ukraińskiego sporu o pamięć historyczną, co dodatkowo potęgowało wrażenie wrogości i miało kreować wizerunek niebezpieczeństwa płynącego ze strony Polski. Należy jednak zauważyć, że również ta narracja, podobnie jak wcześniej omawiana transmisja rosyjskiej dezinformacji rzadko przebijała się do głównych mediów, a jeśli tak było to raczej w formie jednej z wielu opinii, czy stanowiska politycznego ostatecznie bez widocznego efektu społecznego. Szczególnym przykładem działania dezinformacyjnego, którego pośrednim obiektem była też Polska był lipcowy artykuł prezydenta Rosji Władimira Putina „O historycznej jedności Rosjan i Ukraińców”, który stanowi właściwie zbiór mitów historycznych i fałszywych tez podważających prozachodni kierunek Ukrainy. Warto zwrócić uwagę, że chociaż Putin próbuje w nim kwestionować odrębność ukraińską artykuł opublikował także w języku ukraińskim. Niewątpliwie jest on i będzie jeszcze materiałem wyjściowym dla szeregu materiałów dezinformacyjnych o charakterze nie tylko historycznym. Potencjalnie najbardziej dogodne pole do dezinformacji i prób budowania negatywnego wizerunku Polski i Polaków stwarza kwestia migracji zarobkowej Ukraińców do Polski. Przy liczbie nawet 1.5 mln pracowników z Ukrainy oczywiście pojawiają się różnego rodzaju sytuacje negatywne wynikające z praw statystyki. W takiej grupie ludzi i w stosunku do osób w tej grupie mogą zaistnieć wszelkiego rodzaju zjawiska też kryminalne, łącznie z tymi najcięższymi: morderstwami, gwałtami, kradzieżami, czy wykorzystywaniem pracowników. Nie ulega wątpliwości, że i w jednej i w drugiej przestrzeni medialnej nawet zwykłe wykroczenie drogowe staje się interesującym tematem jeśli doda się do niego w tytule narodowość sprawcy. Czynią tak media nie kierując się w tym przypadku strategicznymi celami dezinformacji, lecz kwestiami czysto komercyjnymi: klikalność, oglądalność, która oczywiście przekłada się na wyniki finansowe mediów. Ukraińskie media faktycznie silnie akcentują każdy przypadek nieuczciwego polskiego pracodawcy, czy przemocy wobec obywateli Ukrainy znajdujących się na terenie RP. Nie ulega też wątpliwości, że podobnie, tylko z innym wektorem czynią polskie media. Sytuacje te o ile same w sobie nie są dezinformacją (bez względu na ocenę np. zasadności konstruowania tytułów z naciskiem na narodowość sprawcy), to mogą stać się jej elementem. W maju 2017 roku cały szereg ukraińskich mediów, w tym poważnych agencji informacyjnych rozpowszechniał informację o tym jak w Gdańsku uczennice pobiły swoją ukraińską koleżankę, a podstawą ich działania miała być właśnie jej narodowość. Bijąc dziewczynę miały używać wulgaryzmów połączonych z określeniem „banderowska”. Do wielu materiałów był dołączony film ze zdarzenia z oryginalnym dźwiękiem w języku polskim. W rzeczywistości wydarzenie miało miejsce, ale nie miało ono żadnego podłoża narodowościowego, wśród sprawczyń nie było Ukrainek, Ukrainką nie byłą też ofiara. Cytowane w tekstach sformułowania nie padały na nagraniu. Mimo tego materiał bardzo szybko rozchodził się w ukraińskiej i rosyjskiej przestrzeni informacyjnej wzbudzając olbrzymie wzburzenie czytelników. Niestety żadne z ukraińskich mediów zamieszczając ten materiał nie dokonało podstawowego sprawdzenia jego wiarygodności np. dzwoniąc do ukraińskiego konsula w Gdańsku, czy chociażby sprawdzając polski internet i materiały źródłowe. Taka prosta weryfikacja doprowadziłaby do wniosku, że wydarzenie rozegrało się kilka dni wcześniej i nie uczestniczył w nim nikt z obywateli Ukrainy, czy ukraińskiej narodowości. Jedna z ukraińskich agencji informacyjnych pomimo otrzymania opisu całej sytuacji jeszcze przez wiele godzin nie ściągała materiału ze swojej głównej strony, inne z czasem usunęły materiał, a niektóre w to miejsce opublikowały informacje o rozpowszechnianym fejku. Ta prosta sytuacja wskazuje jak wrażliwa może być przestrzeń informacyjna, szczególnie w dobie mediów społecznościowych, szybkości przekazywania informacji, bez jej rzetelnej weryfikacji. W omawianym przypadku z dużym prawdopodobieństwem można mówić, że nie była to jedynie kwestia braku rzetelności dziennikarskiej. W sposób celowy fabrykowano informację, sprytnie wykorzystując autentyczne wydarzenia i podsunięto ją do jednej z największych agencji informacyjnych Ukrainy. Później faktycznie wystarczył brak czujności i rzetelności dziennikarskiej i fejk zaczął żyć własnym życiem. Do dzisiaj zresztą można bez problemu odnaleźć te informacje w niesprostowanej formie z emocjonalnymi komentarzami czytelników. Pożywką dla dezinformacji, także w ukraińskim obszarze medialnym jest kwestia niewystarczającej wiedzy i malej liczby ekspertów do spraw polskich. Skutkuje to prostym kopiowaniem treści z polskich mediów do ukraińskich. W połączeniu z przez lata ukształtowanym przekonaniem, ze w Polsce funkcjonują jako wiarygodne tylko media liberalne doprowadziło to do sytuacji, gdy polskie życie polityczne w mediach ukraińskich przedstawiane jest obecnie praktycznie tylko przez obraz mediów opozycyjnych. Do kuriozalnej sytuacji doszło podczas wyborów prezydenckich w 2015 roku po wygranej Andrzeja Dudy, gdy olbrzymia część ukraińskich dziennikarzy po prostu nie wiedziała kim jest nowy prezydent, a wcześniej relacjonując wybory nie dopuszczała myśli, ze może je przegrać Bronisław Komorowski. Niestety silne określenie ideowe osób, które przekazują informacje z Polski i ich związanie z liberalną częścią polskiej części przestrzeni politycznej przenosi polskie spory polityczne na obraz Polski na Ukrainie tworząc wrażenie kraju oddalającego się od zasad demokratycznych, nie słuchającego swojego społeczeństwa (przerysowując spory ideowe np. tzw strajk kobiet i lekceważąc faktyczne nastroje polskiego społeczeństwa). Niechęć do polskich władz ze względu na ich otwarcie konserwatywny charakter może powodować niedoinformowywanie o polskich działaniach na rzecz Ukrainy. Zaskakującym na przykład jest fakt słabego relacjonowania wizyty ministra spraw zagranicznych prof. Zbigniewa Raua w kwietniu tego roku na Ukrainie. Ta nadzwyczajna wizyta została przeprowadzona w sytuacji zwiększonej agresji rosyjskiej wobec Ukrainy i w zamierzeniu miała być wyrazem wsparcia dla Ukrainy w tak skomplikowanej sytuacji. Większość ukraińskich mediów potraktowała wizytę bardzo zdawkowo, a jedno z wydań specjalizujących się w kwestiach europejskich tego dnia opublikowało materiał dotyczący jakiegoś rzekomego kryzysu w koalicji rządowej w Polsce, a sam fakt wizyty właściwie ignorując. Zaskakująco słabo relacjonowane były też wizyty wiceprzewodniczących parlamentów Polski i Litwy w ramach Trójkąta Lubelskiego. Pierwsza wizyta z inicjatywy wicemarszałek Sejmu RP Małgorzaty Gosiewskiej przebiegała w strefie frontowej właśnie w momencie wzrostu napięcia pomiędzy Rosją a Ukrainą. Niestety należy zauważyć, że to „niedowartościowanie” polskiej aktywności na Ukrainie może być też związane ze słabą, mało aktywną polityką informacyjną realizowaną przez polską placówkę na Ukrainie, nie odpowiadającą skali, wielkości działań podejmowanych przez Polskę. Co ciekawe, w tym zakresie o wiele lepiej wypada Litwa, której życzliwość do Ukrainy jest niepodważalna, jednak z oczywistych względów udzielana pomoc i działania mają obiektywnie mniejsze znaczenie, a mimo wszystko są o wiele lepiej przedstawiane w ukraińskich mediach, niż analogiczne działania polskie Nie należy oczywiście w tym dopatrywać się celowej polityki dezinformacji, ale jednak w szczególnej sytuacji, w której znalazły się nasze kraje jest to element niezrozumiały. Na koniec należy jeszcze raz podkreślić, że dezinformacja w ukraińskim obszarze informacyjnym ma przede wszystkim rosyjskie źródła pochodzenia. Jednak pożywką dal niej mogą być zadawnione stereotypy, czy też brak odpowiedniej wiedzy. Pomimo istnienia tych negatywnych elementów należy pamiętać, że od lat Polacy są wymieniani w trójce najlepiej ocenianych narodów przez Ukraińców (razem z Litwinami i Białorusinami), Ukraińcom najbardziej podoba się polska polityka zagraniczna i pozytywnie oceniają naszą gospodarkę. Aż 82% Ukraińców ma pozytywny lub bardzo pozytywny stosunek do Polaków. Słabiej natomiast wygląda sytuacja w drugą stronę – tylko 48 % Polaków ocenia pozytywnie naszych wschodnich sąsiadów. Przy czym należy zaznaczyć, ze i tak jest to olbrzymia poprawa w porównaniu z latami 90. I jak się zestawi to z innymi badaniami, widać, ze na pozytywne oceny maja wpływ właśnie bezpośrednie relacje wynikające z kontaktów zawodowych. Prowadzi to do wniosku, że chociaż mamy do czynienia z działaniami o charakterze dezinformacji, za którymi bez wątpienia stoi Rosja i siły z nią związane, to nie przynoszą one w pełni zakładanych efektów. Może warto przy tej okazji wspomnieć, że Ukraina aktywnie chroni swoją przestrzeń informacyjną, a szczególne znaczenie mają w tym takie społeczne inicjatywy jak Stop Fake, czy InformNapalm. Autor: Paweł Bobołowicz, dziennikarz Zadanie publiczne finansowane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP w konkursie „Dyplomacja publiczna 2021”. Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.